Dzień dobry. Dzisiaj widzimy się po przerwie. Niestety tydzień temu nie było postu ze względu na mój wyjazd urlopowy, ale już jestem. Szczerze mówiąc zdecydowanie przydał mi się ten urlop nad morzem, choć przyznam szczerze z chęcią bym spędził tam resztę życia. Jednak mieszkanie w środku lasu z bliskim dostępem do morza jest idealną
odskocznią od rzeczywistości.
Wracając jednak do recenzji... Dzisiaj na temat jest "Bezgwiezdne morze" autorstwa Erin Morgenstern. Książkę w Polsce wydało wydawnictwo Świat Książki. "Bezgwiezdne morze" zakupiłem w listopadzie zeszłego roku, więc trochę jednak czekała na swoje przeczytanie pomiędzy moimi zakupionymi książkami. Ja chyba posiadam zakupoholizm książkowy, a potem jednak nie potrafię nadrobić wszystkich pozycji, które mam na półkach. Koniec końców jednak czytam je zwykle później od daty premiery, przez co i recenzje są później. A w tym wypadku szkoda, że książka, aż tyle czekała na swój czas.
Przy zakupie sama w sobie przyciągnęła mnie okładką. Posiada naprawdę piękną okładkę ze złoceniami i kluczami, która mieni się pod słońce. Głównie przez nią ją kupiłem, bo nie byłem zdecydowany przy opisie, ale jednak dobrze, że trafiła w moje ręce. Poniżej przedstawię wam opis książki.
"Bezgwiezdne morze" - Erin Morgenstern.
Głęboko pod powierzchnią ziemi, na brzegach Bezgwiezdnego Morza istnieje labirynt tuneli i komnat pełnych opowieści. Przejścia do tego sanktuarium są często ukryte, niekiedy w lasach, niekiedy w domach, a niekiedy na widoku. Jednak ci, którzy szukają, znajdą. Ich drzwi na nich czekają.
Zachary Ezra Rawlins szuka swoich drzwi, choć o tym nie wie. Podąża za syrenim śpiewem, niesiony niewytłumaczalną pewnością, że pisany jest mu inny świat. Po odkryciu na półkach uczelnianej biblioteki tajemniczej książki pogrąża się w lekturze i daje porwać opowieściom o zakochanych na zabój więźniach, zaginionych miastach i bezimiennych akolitach. Na jednej ze stron Zachary niespodziewanie trafia na zdarzenie z własnego dzieciństwa, w niewiarygodny sposób spisane w książce starszej od niego.
Widniejące na owym tomie pszczoła, miecz i klucz doprowadzą Zachary'ego do dwóch postaci, które odmienią jego życie: zadziornej, różowowłosej malarki Mirabel i bosego przystojniaka i lawiranta Doriana. Ta dwójka nieznajomych powiedzie chłopaka przez bale maskowe i szeptane ukradkiem opowieści do siedziby tajnego stowarzyszenia, gdzie na wstążkach rozwieszone są klamki, a ostatecznie przez namalowane drzwi do miejsca, którego zew słyszał od zawsze.
Wśród krętych tuneli pełnych książek mieniących się złotem sal balowych i mrocznych jak wino brzegów Zachary da się uwieść krainie skąpanej w tajemnicach i namiętnościach. Zarazem o losy tego miejsca toczy się batalia i choć niektórzy są gotowi na każde poświęcenie, by je uratować, inni z równym zacietrzewieniem dążą do jego zagłady. Na tle rozgrywającej się ponadczasowej historii miłosnej Zachary, Mirabel i Dorian zagłębią się w samo serce tego świata, jego historię i mity, w poszukiwaniu odpowiedzi i siebie samych, zauroczeni czarem piratów, malarek, kochanków, kłamców i statków
żeglujących po Bezgwiezdnym Morzu.
Ogólnie rzecz biorąc sam opis jest bardzo długi i bardzo dużo zdradza z tego, co dzieje się w książce. Sam bym w sumie nie umiał wymyślić lepszego, bo książka posiada tak różne motywy i tak wiele tajemnic, że trudno byłoby zawrzeć wszystko w krótkim opisie tak, by zachęcił czytelnika do przeczytania.
Jak dobrze widzimy głównym bohaterem powieści jest Zachary Ezra Rawlins. Student uwielbiający gry komputerowe i siedzący ciągle z nosem w książkach. W pewnym momencie podczas wypożyczania książek znajduje taką, gdzie opisana jest jego historia z dzieciństwa. Co dziwne słowo w słowo, pełna detali. A jeszcze co dziwniejsze książka ta jest starsza od niego samego, więc w jaki sposób ktokolwiek mógł spisać jego historię? Kto dowiedział się, że jak był małym chłopcem znalazł wymalowane drzwi, które chciał otworzyć, ale ostatecznie stchórzył. Zachary za wszelką cenę próbuje odnaleźć darczyńcę książki, którą pozostawił w bibliotece wraz z kompletem innych powieści. Tak zajęty szukaniem nie zwraca kompletnie uwagi na detale. Na panią w pociągu, na gości na imprezie, na kobietę, na którą wpadł. Aż ostatecznie z papierowym kwiatem umyka pośród tłumu w zgiełk miasta, żeby dowiedzieć się znacznie więcej. By ostatecznie wpaść w sidła intryg, tajemnic i wielu niedopowiedzeń.
- Skąd znasz Doriana? - pyta Zachary, starając się uporządkować swoje pytania i rozważając, czy nie przydałby się mu w tym celu notes, bo wylatują mu one z głowy równie szybko, jak do niej wpadają. Upija kolejny łyk szybko stygnącej latte.
- Kiedyś próbował mnie zabić - przyznaje Mirabel.
- Że co? - pyta Zachary kobietę, która właśnie zatrzymała się na środku chodnika.
Historia Zachary'ego przeplatana jest krótkimi powieściami z różnych książek, które przedstawiają interesujące postaci, takie jak pirata, akolitkę, strażnika, czy kustosza. Dopiero z ciągiem historii można je urzeczywistnić z postaciami żyjącymi obok Ezry. Czyli tak naprawdę historia każdego z nich została spisana na łamach różnych książek. Ale dlaczego? W jaki sposób ktoś wie tyle rzeczy o innych?
Osobiście często denerwowało mnie to, że nie rozumiem wielu rzeczy. Że nie wiem tak samo jak Zachary. Nie wiem, o co chodzi. Nie wiem, kto kim jest. Nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem, jak działa czas. Ani nie wiem, gdzie jest to bezgwiezdne morze, o którym każdy tak wzdycha, jakie to jest wspaniałe. Ale w końcu dostałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania. I szczerze wcale się nie dziwię, że Zachary się tak dużo denerwował, bo sam bym na jego miejscu nie wiedział, gdzie ręce wsadzić, albo o co kogokolwiek spytać.
Zachary wraca do oglądania pokoju i książek, ale chwilę późnij zza ściany dobiega dźwięk dzwonka. Otwierając drzwiczki, chłopak zastanawia się, czy popełnił jakiś błąd albo czy skończyły im się i muffinki, i croissanty, ale w środku znajduje srebrną tacę z dzbankiem parującej kawy, pustym kubkiem, cukiernicą z cukrem w kostkach i tyim dzbanuszkiem (podgrzanej) śmietanki oraz koszyk ciepłych wypieków (trzy muffinki o różnych smakach, croissanty maślane i czekoladowe, jak również pierożki, których nadzienie pachnie jabłkiem i kozim serem). Na tacy znajduje się też schłodzona butelka wody gazowanej ze szklanką i złożona serwetka z tkaniny z zatkniętym żółtym kwiatem.
Z innego bilecika dowiaduje się, że cytrynowa muffinka z makiem nie zawiera glutenu i żeby dał znać, jeśli ma inne wymogi żywieniowe. A tak w ogóle to czy życzy sobie dżemu lub miodu.
Nalewając kawę, Zachary nie odrywa wzroku od koszyka z wypiekami, po czym dodaje odrobinę śmietanki i jedną kostkę cukru. Kawa jest mocniejsza od odmiany, którą zazwyczaj pije, ale bez śladu goryczy i wyśmienita, tak jak wszystko, czego próbuje z koszyka cud-wypieków. Nawet woda jest nadzwyczaj smaczna, choć gazowana woda zawsze wydawała mu się bardziej wykwintna przez bąbelki.
Co to za miejsce?
Erin Morgenstern napisała naprawdę piękną historię. Dawno nie czytałem książki, gdzie autor tak pięknie operuje językiem, żeby wprowadzić czytelnika w książkę na tyle, aby poczuł zapachy wypieków z kuchni, czy poczuł miód na języku. "Bezgwiezdne morze" jest urodzajne we wszelkie przenośnie, metafory i cudowne opowieści. Osobiście właśnie głównie nim ta książka mnie kupiła, przez co nie mogłem się od niej oderwać, bo chciałem zatapiać się w falach złotego miodu jak najdłużej.
Bardzo polecam tę książkę. Posiada wiele zwrotów akcji, cudowny język pisany, piękną wykreowaną krainę oraz ciekawych bohaterów. Nic, tylko czytać.
A wam wpadło "Bezgwiezdne morze" do rąk? Jakie wrażenie na was wywarło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz