lipca 15, 2021

Recenzja "Polowanie na psy" - Mieczysław Gorzka.

    Dzień dobry, w kolejny czwartek. Mógłbym się pokusić o powiedzenie, że mamy tutaj czwartkowe recenzje książek, haha. kolejną książkę, którą zrecenzuję jest "Polowanie na psy" pana Mieczysława Gorzki, oczywiście od wydawnictwa Bukowy Las.

    Jak zapewne dobrze wiecie rok temu udało mi się skompletować trylogię pana Mieczysława o komisarzu Zakrzewskim, czyli "Martwy sad", "Iluzja" oraz "Totentanz". Cała trylogia wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie i prawdopodobnie te książki dały mi większego kopa do powrotu do czytania. Osobiście uwielbiam styl pisma pana Gorzki. Dzięki niemu potrafię się mocno utożsamić z bohaterami, a kryminały pisze na naprawdę wysokim poziomie. Kiedy się dowiedziałem, że będzie wydana kolejna książka, a co jeszcze z komisarzem Zakrzewskim, byłem jak: "Muszę ją mieć!". Czy branie w ślepo książek autora, którego uwielbiamy jest przesadą? Chyba nie, haha. Szczerze wcale się nie zawiodłem, ale zanim przejdziemy do meritum, najpierw przedstawię wam opis książki.



"Polowanie na psy" - Mieczysław Gorzka.

Na początku grudnia 1981 roku we Wrocławiu zostaje brutalnie zamordowane starsze małżeństwo. Sprawę prowadzi doświadczony oficer MO kapitan Marek Piekło wraz z sierżantem Tadeuszem Majerem. Piekło pije i niełatwe śledztwo jest ostatnią rzeczą, którą chce się zajmować. Wprowadzenie stanu wojennego jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Do śledztwa wtrąca się Służba Bezpieczeństwa, najważniejsze stają się doraźne korzyści i prywatne interesy. A morderca uderza ponownie.

Współcześnie komisarz Marcin Zakrzewski i policjanci z jego ekipy prowadzą śledztwo w sprawie zabójstwa policjantów. Morderca ogłosił, że nie zatrzyma się aż do czasu, gdy policja odnajdzie mordercę z początku lat osiemdziesiątych. Zakrzewski próbuje rozwiązać dwie zagadki, tę sprzed lat i obecną, zanim pojawią się kolejne ofiary. Jeszcze nie wie, że gra idzie o wielką stawkę, a prawda jest bardzo niebezpieczna.



    Sam opis sprawia, że mam ochotę sięgnąć po tę książkę. Dwie sprawy równocześnie? Zdecydowanie jestem na tak. Osobiście nie wiedziałem jak funkcjonowała Milicja Obywatelska, ani jakie mieli stopnie, jakie były problemy w Polsce w tamtych czasach, bo sam zaledwie na historii miałem wszystko po łebkach, że tak ujmę. Cieszę się, że pan Mieczysław przedstawił historię z punktu kapitana Piekło, który zmaga się z alkoholizmem odkąd zaczynają go przerażać sprawy, które prowadzi. Wciągnięcie go z powrotem w szeregi milicji wcale mu tego nie ułatwia, a bycie trzeźwym jest dla niego wielkim wyczynem. Alkoholizm jest straszną chorobą. Jak się w nią popadnie to trudno z niej wyjść, co ewidentnie widać u kapitana Piekło. Myślę, że jest to ważny element, który został przedstawiony w książce i potrafi skłonić do przemyśleń. Jak bardzo alkohol potrafi zniszczyć organizm, a szczególnie wyniszczyć szare komórki.


Nie bez pewnej złośliwości Piekło skonstatował, że już żadnej z tych książek nie przeczyta, podobnie jak jego żona nie obejrzy swojej kolekcji obrazów i kryształów. Mężczyzna w pasiastej piżamie leżał przed biurkiem w kałuży ciemnej krwi. Zginął w taki sam sposób, zadźgany co najmniej kilkudziesięcioma pchnięciami noża. Sprawca nie wydłubał mu oczu, ofiara miała za to rozchylone i pokrwawione usta. Piekło podejrzewał, że brakuje języka. Oczy to wzrok, język - mowa. Ciekawe, czy o to chodziło mordercy? Pewien przekaz. Tylko do kogo miałby być skierowany? Kara dla ofiar czy informacja dla milicji?

- Mówiłem, obywatelu kapitanie. Masakra. - Majer stanął w drzwiach.



    Sprawa, którą prowadzi Marek Piekło zdaje się go przerastać z każdym kolejnym morderstwem. Nie potrafi się posunąć do przodu, jedynie zatapia się w alkoholu. Próbuje rozpracować umysł mordercy, zapisując w swoim notatniku wszelkie przemyślenia i w pewnym momencie trafia na trop. Ale dlaczego jednak komisarz Zakrzewski musi rozwiązać tę sprawę na potrzebę aktualnego śledztwa? Co się stało, że kapitan Marek Piekło nie mógł znaleźć mordercy? 

    Czytając tę książkę wcale nie przeszkadzało mi dzielenie okresów, gdzie pojawiał się Marcin Zakrzewski, potem Marek Piekło, znów Marcin i tak dalej. Niezbyt przepadam za ukazywaniem w książkach różnych perspektyw bohaterów, ale pan Gorzka postawił wysoką poprzeczkę i myślę, że ten zabieg był strzałem w dziesiątkę. Co rozdział chciałem coraz bardziej odkryć morderców. Starałem się prowadzić sprawę razem z nimi. Przyznam, że coraz bardziej miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem, kogo wskazać, a samo zakończenie naprawdę mocno mnie wmurowało.


Wojskowy w stopniu plutonowego przejrzał pobieżnie papiery, poświecił latarką Majerowi w twarz, potem na leżącego z tyłu kapitana. Mina mu trochę zrzedła. Widać było wyraźnie, jak zaciska mocniej dłoń na rękojeści kałasznikowa przerzuconego przez ramię.

- A ty co, trupa wieziesz? - zapytał chropowatym głosem.

Tadeusz się roześmiał.

- To mój dowódca - wyjaśnił. - Do domu go wiozę. Najebany w trzy dupy.



    Dwóch głównych bohaterów, dwa równie uparte charaktery, posiadające własne problemy i próbujące odkryć, kto stoi za morderstwami. Kto maluje obrazy krwią? Czy to jest krew zamordowanych?

    Sięgnijcie po tę książkę, a nie zawiedziecie się w żaden sposób, szczególnie jak uwielbiacie trylogię Cienie Przeszłości od pana Mieczysława Gorzki. Cóż ja mogę powiedzieć? Ukłony, ukłony i jeszcze raz ukłony. Czekam na kolejną część i następne Pana książki!

    A jak wasze wrażenia po przeczytaniu "Polowania na psy"? Macie ochotę na więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © maestro books , Blogger