czerwca 24, 2021

Recenzja "Demon i mroczna toń" - Stuart Turton.

    Dzień dobry, wszystkim! Dzisiaj czas na kolejną recenzję. Tym razem jest to książka autorstwa Stuarta Turtona "Demon i mroczna toń" wydana przez wydawnictwo Albatros. Bardzo dziękuję wydawnictwu oraz Emily (@books_and_caffe) za mój egzemplarz!

    Książka już od początku przyciąga swoją uwagę okładką, która wygląda naprawdę zjawiskowo, szczególnie dzięki złoceniom. Od środka okładki została stworzona ilustracja, prezentująca rozkład statku Saardam. Widzimy, w których kajutach, kto mieszka oraz rozłożenie pomieszczeń. Uwielbiam naprawdę takie wstawki i uważam, że jest to naprawdę przydatne. Często wracałem podczas czytania do tej ilustracji, żeby sobie uzmysłowić, gdzie dokładnie dzieje się akcja. Nie pływając na statku, ani nie znając dokładnie budowy statku taka infografika naprawdę się przydaje, co bardzo doceniam w tej książce.

    A cóż mogę powiedzieć o środku? Przedstawię wam najpierw opis książki:



"Demon i mroczna toń" - Stuart Turton.

Rok 1634. Z Batawii wyrusza do Amsterdamu siedem statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na pokładzie jednego z nich, Saardama, płyną znamienici pasażerowie: gubernator kolonii, jego żona i córka oraz... kochanka. A także słynny detektyw Samuel Pipps i oddany mu uczeń Arent Hayes.

Zanim Saardam wypływa w morze, trędowaty w porcie wieści mu zły koniec - statek nie dotrze do celu. Wyjaśnienie, o jakiego rodzaju zagrożenie chodzi - o czyjeś świadome działanie czy siły nieczyste - spada na Hayesa, ponieważ jego mistrz, oskarżony o niesprecyzowaną zbrodnię, jest zamknięty w celi.

A tymczasem szybko się okazuje, że słów trędowatego nie można zlekceważyć. Na statku dzieją się zatrważające rzeczy. I niezależnie od tego, czy są wymierzone w konkretne osoby, czy mają związek z tajemniczym ładunkiem, nagromadzone na pokładzie zło jest tak ogromne, że przed pasażerami i załogą stoi
pewne widmo katastrofy.



    Już po opisie książka wprowadza nas na pokład Saardama. Wyobraźcie sobie. Bogaci pasażerowie, kufry pełne ubrań, staromodne suknie, dwóch detektywów... Wszystko idzie w porządku, dopóki nie pojawia się trędowaty, który obwieszcza wszem i wobec, że statek nigdy nie dotrze do celu.


- Wiedzcie, że na pokładzie Saardama podróżuje mój mistrz. - Błądzące spojrzenie zahaczyło o Arenta, budząc trwogę w sercu najemnika. - Władca wszystkiego, co ukryte. Suzeren tego, co mroczne i rozpaczliwe. Wysłuchajcie ostrzeżenia wydanego na mocy pradawnych praw. Ładunek tego statku jest splamiony grzechem, toteż każdego, kto wejdzie na jego pokład, czeka niechybna zguba. Saardam nie dotrze do Amsterdamu.

Gdy trędowaty wypowiadał ostatnie słowo, brzeg jego złachmanionej szaty nagle stanął w płomieniach.

Ludzie jęknęli, a potem zaczęli krzyczeć z przerażenia. Dzieci wybuchnęły płaczem.



    Scena ta odbywa się już na samym początku książki i niesie najróżniejsze konsekwencje. Można by rzec, że trędowaty rzucił klątwę na statek. Ale dlaczego to zrobił? Czemu akurat na ten statek, a nie inny? Miał coś z nim wspólnego?

    Już ledwo pasażerowie i załoga docierają do Saardama Arent Hayes stara się dociec, o co dokładnie chodziło trędowatemu, który w ogóle nie powinien znajdować się w danym mieście. Niestety niezbyt może liczyć na pomoc Samuela Pippsa, najznakomitszego detektywa, którego wspomaga, ponieważ zostaje on wtrącony do celi. Arent nie wie, dlaczego, akurat tak zadecydowano i pomimo wszelkich próśb nie udaje mu się eskortować Pippsa do innego pomieszczenia, a zaledwie na krótkie przechadzki o północy po deskach statku.


- Proces Sammy'ego rozpoczyna się dopiero za osiem miesięcy - powiedział, dołączając do stryja przy iluminatorze. - Skupiając się na mieczu, możemy nie zauważyć piki. Sammy uważa, że Saardamowi grozi niebezpieczeństwo.

- Oczywiście, że tak. Myśli, że może wykorzystać tę sytuację i odzyskać wolność.

- Trędowaty nie miał języka, a przemówił. Był kulawy, a wspiął się na stertę skrzyń. Te osobliwości są warte uwagi Pippsa. Do tego dochodzi symbol, któy ukazał się na żaglu.

- Jaki symbol?



    Jak taki uczeń, były wojskowy może dociec, co takiego się stało? Z czasem do pomocy przychodzi mu kobieta, która pojawiła się na samym początku i pomogła jemu i Pippsowi ogarnąć sytuację z trędowatym. Sara Wessel, wykorzystując swoje kontakty u bardziej znamienitszych pasażerów statku, stara się dowiedzieć rzeczy, do których nie ma dostępu sam Arent. We dwójkę próbują dociec, co tak naprawdę dzieje się na statku, instruując się dodatkową pomocą Samuela.

    Ale czy to wystarczy? Pomimo ich poszukiwań na statku wydarzają się coraz to gorsze rzeczy. Giną ludzie, zwierzęta, pojawia się znów trędowaty... Można by wymieniać bez liku. Pasażerowie oraz załoga są coraz bardziej przerażeni Starym Tomem, który nawiedza statek i jedyne, o czym marzą to powrót do Batawii.


- Po tym, jak herold Starego Toma oznajmi jego przybycie... a zrobił to, jak widzieliśmy na żaglu... zdarzą się trzy potworne rzeczy, każda opatrzona symbolem demona, mające ukazać nam jego potęgę.

- Coś jak płonący krzew, który objawił się Mojżeszowi - podsunęła Isabel.

- Gdy zaczną się dziać straszne rzeczy, usłyszymy głos Starego Toma oferujący spełnienie najskrytszych pragnień w zamian za jakiś okropny uczynek.


    Książka naprawdę wciąga od pierwszych stron i nie mogłem się od niej oderwać. Aż żałuję, że "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" jeszcze nie przeczytałem, a tak stoi na półce i czeka na swoją kolej. Przez Stuarta Turtona i książkę "Demon i mroczna toń" naprawdę mocno polubiłem świat, który wykreował. Nie pomyślałbym, że książka, która opowiada o jednym miejscu może być tak ciekawa. A jednak. Wystarczą dobrze wykreowane postacie, mnóstwo tajemnic i demon na statku.

    Zdecydowanie polecam tę pozycję. A wy czytaliście tę książkę? Co o niej sądzicie?

2 komentarze:

Copyright © maestro books , Blogger