sierpnia 05, 2021

Recenzja "Syn nieskończoności" - Adam Silvera.

    Dzień dobry w kolejny czwartek. Dzisiaj nadeszła kolej na recenzję książki Adama Silver'y od wydawnictwa We Need YA. Dokładniej rzecz biorąc mówię tutaj o pierwszej książce z trylogii fantastycznej, czyli "Syn nieskończoności". Dopiero została wydana pierwsza część w Polsce, także pozostaje nam czekać na dwie kolejne.

    Ostatnia recenzja książki Adama Silver'y na blogu była niestety bardziej negatywna, niż pozytywna, nieprawdaż? Niestety nie do końca mi podeszła jego książka "Nasz ostatni dzień", ale cieszę się, że dałem autorowi jeszcze jedną szansę i się naprawdę nie zawiodłem. Myślę, że autor lepiej wychodzi w kreowaniu świata fantastycznego, niż skupianiu się na książce, która nie ma zbyt wielkiego morału, a jedynie wychodzi ostatecznie jako flaki z olejem.

    Przechodząc jednak do "Syna nieskończoności" przedstawię wam najpierw opis książki.


"Syn nieskończoności" - Adam Silvera.

Emil i Brighton dorastali w Nowym Jorku i zawsze podziwiali Iskry - grupę strażników, która poprzysięgła uwolnić świat od niebezpiecznych widm. To one próbują ukraść moc niebiańskim istotom i wszystkim magicznym stworzeniom.

Brighton marzy o posiadaniu mocy, aby dołączyć do walki. Emil chce tylko, żeby nastał pokój. Wojna zbiera swoje żniwo, utrudniając spokojne życie każdemu, kto posiada niezwykłe zdolności. Gdy Emil niespodziewanie manifestuje swoje moce w bójce, zostaje wrzucony w samo serce konfliktu i dołącza do grupy bohaterskich Iskier. Staje się tym, kim Brighton zawsze chciał być...


    "Syn nieskończoności" posiada naprawdę niesamowitą okładkę. Samo uwiecznienie na nim feniksa, który idealnie oddaje motyw książki jest strzałem w dziesiątkę. Niestety problem dochodzi, gdy się z tej książki czyta. Sam naprawdę uważam na książki i staram się ich w żaden sposób nie niszczyć podczas czytania, liczą również wyginanie okładki i tym podobne. Lubię jednak, kiedy książka po przeczytaniu nadal wygląda na nową i nie jest w żaden sposób zniszczona. Niestety nalepka chroniąca całą okładkę odkleja się, przez co wygląda to dosyć niesmacznie. Aż sprawdziłem w na instagramie, czy aby tylko ja mam taki felerny egzemplarz, a jednak nie. Większość osób, które dodają zdjęcia tej książki widać, że również mają odklejoną na brzegach folię. Mniej lub więcej, ale jednak nie jest to estetyczne, szczególnie przy tak ładnej grafice na okładce. Mam nadzieję, że w ten sam sposób przypadkiem nie będą drukowane następne części, bo się zawiodę.


- To się nie wydarzy, prawda?

- Nie, ale to nic. I tak jesteś już bohaterem, bo na swoim kanale opowiedziałeś tyle historii.

- Raczej pomagierem - odpowiadam. - Nie jest ci przykro, że jednak nie zostaniemy obrońcami ludzi?

- Nie musimy zostawać wybrańcami, żeby pomagać.


    Poza jednak problemem z okładką uważam, że naprawdę mocno się wciągnąłem w świat Iskier i widm. Uwielbiam motyw z ogniem, feniksami, czy smokami. Chociaż ostatnich tutaj nie znajdziecie to na pewno się nie rozczarujecie. Dużo można się dowiedzieć na temat historii magicznych istot, Iskier, widm, czy nawet jakie są feniksy. Podobają mi się takie wstawki, gdzie czytelnik może pogłębić swoją wiedzę na temat świata przedstawionego w książce. Zdecydowanie na plus.

    Postacie Emila i Brightona... Początkowo niezbyt się nastawiałem do tej książki tak szczerze. Nie chciałem znów się zawieść po ostatniej pozycji, aczkolwiek polubiłem ich. Polubiłem Brightona, który nie rozstaje się ze swoją kamerą i kocha dodawać filmy na youtube o Iskrach. Także polubiłem Emila, który stara się pomagać bratu na kanale, ale sam pała niezwykłą miłością do feniksów. I chociaż Brighton z Emilem od dzieciństwa marzyli o mocach jak Iskry, a Emil ostatecznie z tego wyrósł, chcąc zaledwie pokoju w tych czasach wojny to wszystko i tak obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. 


Mam tysiąc myśli w głowie i ani jednego słowa.

Ten świat stracił cały sens. Już nawet nie chodzi o moce. Nie wiem, kim jestem. Nazywam się Emil. Moje drugie imię to Donato, co oznacza dar od bogów. Moje nazwisko brzmi Rey. Jednak w chwili, gdy nawet tak podstawowe fakty są zakwestionowane, coś mnie ściska w gardle, nie wpuszczając powietrza. Czy to możliwe, że dostałem imię po kimś, kto nawet nie jest moim dziadkiem? Czy naprawdę jestem darem od bogów? Czy wciąż mogę być Królem światła, jeśli nie jestem Reyem?


    Emil podczas bójki z widmem używa ognia, szokując nie tylko otoczenie, ale i samego siebie. Nie spodziewał się kompletnie, że kiedykolwiek będzie w posiadaniu jakiejś mocy, a szczególnie tak silnej. Brighton sam jest mocno zdziwiony tym, że akurat padło na Emila, ponieważ on od zawsze marzył, by zwalczać przestępczość. Mimo wszystko starał się pomimo zazdrości wspierać swojego brata, który dołączył do Iskier.

    Aby Iskry mogły odzyskać dobre imię bracia starają im się we wszelki sposób pomóc, zwalczając również widma. Pojawiają się naprawdę różne komplikacje, ale akcja zdecydowanie nie staje w miejscu.

    Ostateczne zakończenie tej książki naprawdę mnie zaskoczyło i nie wspomnę o nim nawet słowem, ponieważ jest zdecydowanie mocne. Nie mogę się doczekać kolejnej części.

    A wy czytaliście "Syna nieskończoności"? Co sądzicie o tej książce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © maestro books , Blogger